sobota, 27 września 2014

Pierwsze wrażenia z US

No w końcu chwila wychnienia. A więc jestem w Stanach już blisko tydzień, ale poczułam to odpiero wczoraj tak  naprawdę, wcześniej- tak jak właśnie stwierdziłyśmy z innymi Au Pair z mojej grupy (super grupy, podkreślmy to :D ) -to było jak szkolenie, tak naprawdę jak w Europie, nie zauważałam wielu różnic, bo cały czas byłyśmy w hotelu. Teraz zaczynam rozumieć już, co się dzieje. :)

Ale od początku... :)

Dokładnie noc przed, nie wiem skąd, nie wiem jak, i jakim cudem się to stało... zepsuł mi się telefon xD lipa, bo ani się z kimkolwiek skontaktować, a miała przyjechać po mnie moja kochana Gosia. :*
No dobra, nie zmienię tego, nie siądę i nie zacznę płakać! Trzeba coś wymyślić. napisałam więc do niej na fejsie mając nadzieję, że ma messangera. Miała :D Czekałam na nią troszkę, bo był korek (nie wiedziałam o nim, więc już chciałam wsiadać w tramwaj i jechać. Ale nie. Nareszcie przyjechała :D
Na lotnisku byłam jakoś 9:55. Po drodze dzięki Małgoni (jeśli to czytasz, jeszcze raz bardzo Ci dziękuję :* :* :*) uświadomiłam sobie, jak wiele zrobiłam, jaką drogę przeszłam, i zaczęło do mnie docierać, jak wielką rzecz udało mi się zrobić! Extra. Nadszedł czas pożegnań i weszłam na lotnisko, żeby znaleźć nasz lot

Au pair Polska na lotnisku

A więc spotkałyśmy się w poniedziałek na lotnisku Chopina, było nas 7 polskich Au pair. Pierwszą poznałam Madzię, już na nas czekała, więc przywitały my się :D pogadały my sobie :D i tak. Madzia była jedyną , z którą trochę dłużej pisałam. Na początku myślałyśmy że lecimy tylko we dwie. Okazało się inaczej, super! Madzia- nasza wspaniała organizatorka :* zarezerwowała nam miejsca obok siebie, więc było spoko. Cała podróż była dość męcząca, długa przede wszystkim... Ale największą atrakcją było to, że leciał z nami nie kto inny jak...
PREZYDENT BRONISŁAW KOMOROWSKI!!!
Także poczułyśmy się naprawdę bardzo wyróżnione, eskorta była dobra! :D niestety nie mam z nim zdjęcia :(

Odebrano nas z lotniska, jechaliśmy jakimś śmiesznym pociągiem, który nie chciał mnie wypuścić (ludzie jeszcze nie wysiedli, a tu pyk! drzwi zamykają się! Byłam dziesiąta :D I także tak...

Kiedy w końcu dostaliśmy się do hotelu, mieliśmy krótkie spotkanie z Jody, prowadzącą orientation, która, jak się okazało, ma polskie korzenie, ale jakie! Jest rodziną Henryka Sienkiewicza! :D 

Następnego dnia, po mało przespanej nocy (od piątej rano nie spałam, gdzie o 20 byłam już wykończona, to tzw. jet lag, czyli syndrom zmiany strefy czasowej) rozpoczęliśmy szkolenie, i mieliśmy wycieczkę do NY! 

WELCOME TO NY!!!

A więc no cóż. Nowy Jork jest ogrrrrrooooomny, wszytsko tam jest duże, każdy jest inny, samochody są wielkie, korki są wielkie, ilość ludzi jest wielka, ludzie niektórzy też są wielcy :D radość jest wielka (przynajmniej nasza :) ), bilboardy są wielkie, budynki są wielkie, jedzenie też jest king size. :D
Tu kilka zdjęć z Rockefeller, Top on the Rock (wiecie, gdzie był kręcony Kevin sam w domu? :) scena z chonką ), Time Square, niestety Statuy Wolności nie udało mi się uchwycić :(

 Times Square

Nowojorska policja, słynne NYPD, bardzo mili ludzie swoją drogą, mieliśmy eskortę na pociąg z bardzo miłym policjantem z psem, który... też ma Au Pair z programu . :)

 Kolumb Krzyś- to ten co odkrył Amerykę :)

New York- z góry :D
i z trochę innej strony

Wróciłyśmy zmęczone, ale szczęśliwe :) 
Na orientation mówili wiele bardzo przydatnych według mnie rzeczy, także jest to bardzo dobry czas. Niestety przyszedł czas pożegania. Zdążyłyśmy zrobić szybie selfie :D

I wiem że to nie koniec, ale dopiero początek naszych przyjaźni. :) I to jest super! 
Wspaniała siódemka w NY!
Dzięki dziewczyny za ten czas, szczególnie Tobie Madzia :*


Gdy w końcu dotarłam do mojego nowego domu, poznałam moich hostów, bo dzieci już spały. zobaczyłam mój pokój i szczena mi odpadła :O


Pokój moooich marzeń! :D patrzę, a obok leży mój nowy iPhone! :D po prostu... nie mam pytań. Po drodze zobaczyłam mój nowy samochód, który ma mi służyć na potrzeby jeżdżenia gdziekolwiek chcę... Czy to nie brzmi jak sen? Owszem, dla mnie na pewno :)

Rano przybiegła do mnie starsza dziewczynka, żeby się ze mną przywitać, dostała plecak z Anną i Elzą z Kriny Lodu i była przeszczęśliwa. Powiedziała, że cieszy się, że w końcu jestem! oooooo to było takie słodkie. :) Zaprowadziła mnie do swojego pokoju i pokazała co gdzie jak. :D Tzn. że zostałam zaakceptowana. Później przyszła jej młodsza siostrzyczka która jest przeeesłodka. :) Byłam w synagodze, ponieważ moja host rodzinka jest wyznania żydowskiego (swoją drogą bardzo ciekawe doświadczenie tej kultury). Jak się okazało, mają teraz Rosz Haszana- czyli Nowy Rok, który rozpoczyna Jamim Moraim- okres pokuty, kiedy Żydzi oczekują miłosierdzia i przebaczenia od Boga, podczas gdy szatan wylicza błędy Izraela przed Bogiem... Wszyscy życzą sobie Happy New Year, i żebyście byli zapisani na dobry rok. Nie pytajcie dlaczego, bo nie wiem :D

Swoją drogą trochę smutne- ja jako katoliczka wierzę w Boga Przebaczenia, Miłości, który posłał Jezusa z miłości do nas na odkupienie, który Go poświęcił z ogromu miłości... Oni dalej na to przebaczenie czekają... Ciekawe, czy mają obraz Boga dobrego, czy właśnie srogiego, każącego... Może pogadam o tym z moją hostką...
Potem pojechaliśmy na lunch i plac zabaw, który jak wszystko w Ameryce, jest wielki, po czym wróciliśmy do domu, i pojechaliśmy do Baltimore na kolację do ich rodzink. Szalony czas, dużo ludzi- lubię to! :D

I tak oto zaczęła się moja amerykańska przygoda. :)
A co u Was?? :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz