środa, 25 marca 2015

półmetek!!!

No, to pół roku poszło...
Większość moich znajomych pyta mnie- co teraz? Wracasz do Polski? Zostajesz? Przedłużasz program? Wracasz na studia? Zaczynasz studia w Stanach? Co teraz?
Moja odpowiedź ze szczerego serca brzmi: NIE WIEM!
Jestem skołowana, rozdrażniona tymi pytaniami, bo po prostu... nie wiem. :) uśmiech dlatego, że zrozumiałam, że mam prawo nie wiedzieć.
Ostatnio proszę Boga o pewne wskazówki, odnośnie moich talentów i tego, do czego się nadaję,
I oto ciekawe odpowiedzi już się pojawiły.
Bardzo lubię uczyć się języków,  a ponieważ mam słuch muzyczny, nieźle wchodzi.
Kocham podróże i nie boję się ich. Jak trzeba, to się dogadam, zapytam, znajdę.
Lubię opowiadać innym o tym, co sama odkryłam w danym mieście, i bynajmniej jestem zafascynowana Wojciechem Cejrowskim i Beatą Pawlikowską, z którą uczę się języków
Coś jakby pasowało na podróżnika. :)

Ale ponieważ jestem pół roku w Stanach, to kilka faktów.
Najpierw to, że udało mi się pojechać do Meksyku, zwiedzić tą tzw. bezpieczniejszą jego część. Niestety nie udało mi się dostać do MB Guadalupe, no ale trudno. Może też nie ten czas...
Zobaczyłam też, jak wygodne życie zaczęłam prowadzić- Amerykanie, trzeba przyznać, robią wiele dla wygody i ułatwienia życia. I chyba nic w tym złego.
Jeśli chodzi o samą Amerykę i Amerykanów:
- Stany to miejsce wielokulturowe. To taki mix kultur. Dla jednych to dobrze, dla drugich- średnio.
Moim zdaniem to nauczyło mnie wiele akceptacji, otwartości na inne religie  i światopoglądy. Ale to takie wszystko i nic- Ameryka.
-Państwo bezpłciowe, państwo extremów, najczęściej wszystkiego jest przesadnie za dużo (np. jedzenia, ubrań, restauracji- ale to fakt, zawdzięczam temu, że nauczyłam się szybkiego podjemowania decyzji).
-wszyscy pytają hi, how are you, ale tak naprawdę nikt nie czeka na odpowiedź. Amerykanie są mili, ale czasem trochę fałszywi. Mówią, że pomogą, po czym odchodzą, nie istnieje raczej coś takiego jak wdzięczność, choć na  tak wiele rzeczy mówią " I really appreciate that". Wszystko jest ekscytujące.

Ale na pewno czegoś, oprócz angielskiego, tu się nauczyłam :) Dzieciaki dużo pokazują zarówno naszych wad charakteru, jak i uczą, zarówno organizacji własnego i ich czasu, jak i rozwijają kreatywność, uczą rozwiązywania konfliktów i znajdowania kompromisów, stawiania granic i znoszenia stresu, trenują nas w cierpliwośći.

Doceniam pobyt tutaj. Doceniam moją rodzinę. Doceniam, że to widzę, że mogę zobaczyć, jak też się we mnie wiele rzeczy przełamuje i zmienia. Doceniam, że mogę chodzić na meetingi, poznawać ludzi, Amerykanów, tyyyle dziewczyn z całego świata. Doceniam możliwości. Doceniam.

chcę też zrobić listę rzeczy, które w ciągu pół roku chcę jeszcze tu zrobić
-skoczyć ze spadochronem
-zwiedzić Grand Canyon
-zwiedzić Californię
-zwiedzić Texas
-nauczyć się hiszpańskiego
-podszkolić niemiecki (tak wiem, w Ameryce)
-wystąpić w show amerykańskim
-krzyknąć freedoooom na moście w San Francisco, albo Statule Wolności w New York
-zrobić TOEFL
-pojechać do jeszcze jednego kraju latynoamerykańskiego
-pójść na randkę z co najmniej 10 chłopakami
-zrobić tatuaż :D
-pójść na koncert gospel
-zobaczyć Gortata w akcji
-nauczyć się grać na pianinie
Jak mi się coś jeszcze przypomni, to dopiszę. :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz